24 February 2014

Dyplomaci i rewolucja

Mirosław Czech

24.02.2014 , aktualizacja: 23.02.2014 21:48

 

UE i jej państwa członkowskie musiały się zaangażować w rozwiązanie kryzysu ukraińskiego, bo Ukraińców walczących o prawo do zbliżenia z UE nie można było pozostawić sam na sam z Janukowyczem.

 

euromaidan

 

W sobotę 22 lutego z samego rana bp Stanisław Szyrokoradiuk, biskup pomocniczy archidiecezji kijowsko-żytomierskiej Kościoła rzymsko-katolickiego na Ukrainie, przyniósł na Majdan krzyż miłosierdzia poświęcony przez Jana Pawła II. Krzyż - mówił do zebranego tłumu - wędruje do stolic różnych krajów świata i za jego pośrednictwem dokonują się cuda. Jeśli gdzieś trwały konflikty, to dzięki niemu ustają. "Zobaczycie, że i u nas będzie podobnie".

Następnie wyjął z kieszeni sutanny kartkę papieru. Biblia - mówił - opisuje wyjście narodu wybranego z niewoli egipskiej. Jesteśmy w podobnej sytuacji, bo nasz faraon nie chce nas wypuścić ze swojej niewoli. Gdy jednak Bóg kogoś chce ukarać, to odbiera mu rozum. Nie inaczej stało się z naszym faraonem, bo i na niego spadły plagi. Po raz pierwszy, gdy odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. I tak po kolei hierarcha wymienił dziewięć plag, którymi były momenty konfrontacji z Majdanem aż do apogeum z krwawym czwartkiem 20 lutego. "Plagą dziesiątą będzie próba podzielenia kraju, lecz to mu się nie uda. I wtedy nastąpi jego koniec" - podsumował.

 

Na podstawie opowieści biblijnej bp Stanisław przewidział rozwój sytuacji na Ukrainie. Inaczej niż międzynarodowa opinia publiczna, a także - jak się wydaje - dyplomaci i analitycy. Widać, jak bardzo należało się wsłuchać w głos ludzi na Majdanie.

Jego uzgodnienie zajęło negocjatorom dziewięć godzin rozmów z samym tylko Janukowyczem, rozmowy z opozycją i radą Majdanu to kolejne godziny. Porozumienie stało się zaś nieaktualne 12 godzin po ceremonii jego podpisania. W dziejach dyplomacji niewiele jest przypadków, by tak ważny dokument stracił aktualność, zanim na dobre wysechł atrament, którym go podpisano.

UE i jej państwa członkowskie musiały się zaangażować w rozwiązanie kryzysu ukraińskiego, bo Ukraińców walczących o prawo do zbliżenia z UE nie można było pozostawić sam na sam z Janukowyczem. Ten bowiem nakazał utopić Kijów we krwi. Oprócz Berkutu, wojsk wewnętrznych, elitarnych formacji służby bezpieczeństwa zamierzał również użyć wojska.

Po krwawym wtorku 18 lutego opór protestujących stężał i rewolucja ponownie rozlała się po kraju. W armii i siłach specjalnych wielu oficerów uznało jednak, że Janukowycz prowadzi kraj do przepaści. I że trzeba temu przeciwdziałać.

Po porannej rzezi w czwartek 20 lutego opozycja na popołudnie zwołała deputowanych do Rady Najwyższej, choć nie było jej przewodniczącego z Partii Regionów. Było jednak kworum, co pozwoliło przyjąć uchwałę nakazującą: powrót do koszar milicji i sił specjalnych; zaprzestanie operacji antyterrorystycznej (formalna podstawa użycia broni ostrej i wojska) i przypomnienie, że zgodnie z konstytucją stan nadzwyczajny może wprowadzić jedynie Rada Najwyższa.

W rewolucji euromajdanu zbliżał się przełom - parlament przejmował funkcję alternatywnego dla prezydenta ośrodka władzy państwowej. Struktury siłowe musiały wybierać: podporządkowywać się nakazom prezydenta z krwią na rękach czy też podlegać Radzie Najwyższej. Opozycja miała większość do przegłosowania ustawy o powrocie do konstytucji z 2004 r., która ograniczała władzę prezydenta. A to otwierało drogę do powołania nowego rządu i zmuszenia Janukowycza do ogłoszenia przedterminowych wyborów lub natychmiastowej rezygnacji z urzędu.

W tym momencie w Kijowie pojawiła się misja ministrów spraw zagranicznych Polski, Niemiec i Francji (działali w imieniu UE i USA). Przywieźli następującą propozycję: Janukowycz sprawuje swój urząd do grudnia br., następuje powrót do konstytucji z 2004 r. (w ciągu 48 godz.) i powołany zostaje rząd koalicyjny. Dwa z ostatnich punktów opozycja faktycznie już miała, zgoda na pozostawanie Janukowycza na urzędzie do grudnia równała się jednak śmierci politycznej Arsenija Jaceniuka, Witalija Kliczki i Ołeha Tiahnyboka. Oni o tym wiedzieli, dlatego po kilkunastogodzinnych negocjacjach zapisano, że wybory prezydenckie odbędą się "do grudnia".

Ludzie na Majdanie i w całej Ukrainie zrozumieli to prosto: "Tego mordercę mamy cierpieć jeszcze przez rok. Nie ma mowy!". Taki też nastrój zapanował na Majdanie w piątkowy wieczór, gdy liderzy opozycji przyszli, by złożyć sprawozdanie z osiągniętych rezultatów. W odpowiedzi usłyszeli gwizdy i skandowanie: "Dymisja! Dymisja!". I zapowiedź, że w sobotę rano odbędzie się szturm na administrację Janukowycza. Na szczęście wypadki potoczyły się zgodnie ze scenariuszem, który napisała logika rewolucji i krwawych działań Janukowycza. Przywódcy opozycji wzięli sprawy w swoje ręce i narodziła się nowa Ukraina.

Bp Stanisław powie, że to cud za wstawiennictwem Jana Pawła II. Euromajdan, że to ich niezłomna walka, za którą życiem zapłaciło blisko stu ich towarzyszy broni. Liderzy opozycji, że sprawdzili się w roli przywódców euromajdanu. Generałowie, że skutecznie działali za kulisami i nie dali wciągnąć wojska w krwawe zamiary Janukowycza. Dyplomacja unijna i jej zaplecze odegrały rolę pomocniczą - zjawiły się we właściwym w czasie i zalegitymizowały dążenia opozycji...

Comment

You must be logged in to comment. Register to create an account.